piątek, 28 stycznia 2022

Okiem koordynatora projektu

Pracuję w szkolnej świetlicy już prawie 30 lat, nieustannie poszukuję pomysłów na ciekawe, kreatywne zajęcia. O możliwościach rozwoju, jakie daje program Erasmus dowiedziałam się podczas spotkań z innymi nauczycielami z naszego miasta biorącymi udział w tego rodzaju przedsięwzięciach. Zapoznałam się z Przewodnikiem po programie i postanowiłam złożyć wniosek. Nie obyło się bez trudności z kompletowaniem wymaganej dokumentacji, ale uparcie dążyłam do osiągnięcia założonego celu. Przy okazji nabyłam nowe umiejętności i wiedzę, takie jak planowanie, zasady pisania wniosków, posługiwanie się nowymi systemami elektronicznymi. Projekt „ Nowoczesny nauczyciel w nowoczesnej szkole” został pozytywnie oceniony, jednak otrzymał niewystarczająca liczbę punktów i znalazł się na liście rezerwowej programu Erasmus+. Ostatecznie otrzymał jednak dofinansowanie z programu PO WER. Tak zaczęła się moja praca koordynatora projektu. Trochę przerażona ogromem pracy wzięłam udział w szkoleniu dla instytucji rozpoczynających projekty na zasadach programu Erasmus+ zorganizowanym w Warszawie przez Program Operacyjny Wiedza Edukacja Rozwój ( PO WER). Poznane na nim zagadnienia i wymiana doświadczeń były dla mnie istotnym wsparciem. Po powrocie do szkoły rozpoczęły się przygotowania do planowanych mobilności. Pierwszym etapem było przeprowadzenie rekrutacji oraz powołanie Zespołu Projektowego. Do projektu zostało zakwalifikowanych 10 nauczycieli, w tym na kurs języka angielskiego 9 i 1 osoba na kurs metodyczny. Organizacje szkolące zostały wybrane na etapie pisania wniosku, jednak teraz trzeba było nawiązać z nimi mailowy kontakt. Mój poziom znajomości języka angielskiego nie jest wystarczający i dla mnie komfortowy, więc przez cały czas trwania projektu wspierałam się na uprzejmości nauczyciela języka angielskiego. Świadoma swoich braków językowych zapisałam się na certyfikowany kurs języka angielskiego Konieczność posługiwania się językiem angielskim w kontaktach z organizacjami przyjmującymi była dla mnie okazją do podwyższania moich umiejętności językowych. Pierwszą mobilnością, którą musiałam zorganizować był wyjazd trzech osób na Maltę. Umowy, nocleg, podróż, faktury, księgowa, biuro podróży i wiele innych spraw, które musiałam skutecznie zorganizować po raz pierwszy w życiu nie stanowiły dla mnie problemu. Prawdziwy problem powstał podczas organizacji pozostałych wyjazdów do Dublina i Edynburga. Pojawił się Covid19 i całe zamieszanie z nim związane, niepewność i nieprzewidywalność. Ostatecznie troje nauczycieli poleciało na Maltę, natomiast pozostałe wyjazdy trzeba było przełożyć na następny rok z nadzieją, że sytuacja się wyjaśni. Konieczne stało się podpisanie aneksu do umowy o przedłużenie projektu. Niestety, pandemia rozszalała się na całym świecie i nie chce się skończyć. Kolejne kraje zmieniają obostrzenia sanitarne i zasady wjazdu do kraju. Nasz projekt zaczął się „ sypać”. Irlandia i Zjednoczone Królestwo ogłaszają kolejny lockdown. Zaczęłam wątpić czy uda się zrealizować pozostałe mobilności. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Organizacja English Matters zaproponowała przeniesienie kursów do Hiszpanii, gdzie miała swoją siedzibę. Po konsultacji z opiekunem projektu zapadła decyzja - jedziemy do Madrytu. Jest nadzieja, że uda nam się zrealizować projekt. Po załatwieniu wszystkich formalności, w zmieniającej się epidemiologicznej rzeczywistości 7 nauczycieli rozpoczęło swoją przygodę w Madrycie. Pierwszy dzień szkolenia był wspaniałym przeżyciem i rozwiał wszystkie moje obawy, że sobie nie poradzę. Poznałam wiele osób innych narodowości, z którymi próbowałam się porozumieć często pomagając sobie rysunkami i gestami. Organizator zapoznał nas ze szczegółami szkolenia i zasadami zaliczenia koniecznymi do uzyskania certyfikatu. Po zajęciach całą grupą wyruszyłyśmy do centrum Madrytu spróbować tapas i podziwiać hiszpańskie zabytki. Drugi dzień szkolenia zapowiadał się również ciekawie, miałyśmy wyruszyć z Plaza de Major na zajęcia w terenie. Idąc na miejsce zbiórki potknęłam się i upadłam na prawa rękę. Przypadkowa hiszpanka wezwała pogotowie, które zawiozło mnie do szpitala. Po badaniu okazało się, że mam skomplikowane złamanie i muszę jak najszybciej wracać do Polski. W taki to pechowy sposób skończyło się moje” życie jak w Madrycie”. Z żalem wróciłam do kraju, przeszłam operację i półroczną rehabilitację. Moje projektowe działania zostały tymczasowo zwieszone. Trzymałam jednak mocno kciuki za pozostałych nauczycieli, aby szczęśliwie dokończyli kurs i wrócili do Polski. Cała historia ma jednak dobre zakończenie, ponieważ wszystkie założenia projektu mimo mojego wypadku zostały zrealizowane. Nabyte przeze mnie doświadczenia, nowe umiejętności i wiedzę wykorzystam do pisania nowych wniosków w programie Erasmus+. Nie poddaje się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz